window.customerPrivacy.onMarketingConsentGranted(function () { })
Kategorie blog
Ścieżką herbaty - Korea 2015 - Początek 0
Ścieżką herbaty - Korea 2015 - Początek

Łukasz wyruszył 14 kwietnia pociągiem z Krakowa do Warszawy, stamtąd Lotem do Amsterdamu, a potem liniami KLM w kierunku Seulu i dalej Asiana Air do Yoesu, gdzie na lotnisku czekał na niego Pan Cho - właściciel Jukro Tea Company.

Oto co pisze Łukasz:

Pan Cho to ziom! Ziom Cho! Kiedy odebrał mnie z lotniska i jechaliśmy do fabryki (która okazała się bardziej pawilonem Herbacianym i dwoma domkami z miejscami całego procesu obróbki liścia, od ucinania fermentacji i formowania po pakowanie do paczek jakie znamy z Czajowni) strasznie szybko złapaliśmy te same fale. Pierwsze co zrobiliśmy po wyjściu z samochodu, to poszliśmy do pawilonu i wypiliśmy najświeższy czaj pod slońcem. W trakcie parzenia przyszli pracownicy pana Cho, z którymi się zapoznałem, ludzie w moim wieku. Imion jeszcze nie pamiętam, ale jest to 2 chłopaków i 3 dziewczyny. Potem jak poszedłem z Cho oglądać resztę "fabryki" poznałem jeszcze Mame, chyba pana Cho? która jest nazywana Mama (no shiet) i dziewczynę, która nazywana jest Kambodja (no shiet x2)!

Jak już zrobiliśmy obchód i zobaczyłem stosy świeżo zerwanej herbaty bez gadania rzuciłem plecak i poszedłem pracować. Bez kapieli, bez snu od 2 nocy. Sortowanie liści, pakowanie do opakowań, pakowanie do kartonów, naklejanie, zawijanie, zgrzewanie... czego nie robiłem... i wszystko ręcznie, WSZYSTKO. Siada się na dupie i za*******la. W zależności czy pada czy nie ale mniej więcej od 7 do 22 z dwoma przerwami na posiłek (miska ryżu, kimchi, szpinak, strąki fasoli, i nie wiem jakie mięso, ale w ostrym sosie). 








Jedzenie to hardcore, nie można czasami myśleć co się wkłada do buzi bo by się chodziło cały dzień głodnym... Trzeba przełamać dużą barierę, kuchnia koreańska to totalnie inna bajka, można to wiedzieć ale doświadczyć to już zupełnie inna sprawa, od sposobu w jaki się je (na siedząca/klęcząco na podłodze przy niziutkim stole) po to co się znajduje na tym stole (wszystko jest tak żeby było na gryza, na raz, albo pałeczkami albo nakładasz do liścia pokrzywy bądź sałaty, zawijasz i wkładasz do buzi). Siorbanie i mlaskanie to norma.




Końcówka pierwszego dnia wyglądała tak, że przyjechał Cho truckiem prosto z pola ze świeżą herbatą (jaki zapach ja***e posikałem się) i zaczęliśmy proces obróbki.



Czyli herbata wrzucana do maszyn. Najpierw rozgrzana do 300 stopni - pierwsze poddanie temperaturze, potem maszyna wydmuchująca nieczystości, pyłki itp. potem maszyna rolująca, kształtująca liście, potem maszyna gdzie ręcznie na szybko potrząsa się liściem żeby się poodklejały jedne od drugich (to było moje stanowisko, przez moje dłonie przeszło ponad 100 kilo liści - na fotce jest moja dloń po 4h robienia tego):

    

Ostatnie trzy dni (do 20.04.2015) były tutaj deszcze, co oznacza koniec pierwszych zbiorów (Wujeon), dlatego dni były bardziej 'lajtowe', siedzieliśmy w chatkach i pakowaliśmy herbaty, miałem super szczęście, że załapałem się na obróbkę Wujeon'a :) Wujeon to najwcześniejsze zbiory (taki 1st flush), potem jest Sejak (to co mamy w Czajowni) Jungjak i Daejak.

Od jutra na pewno cały tydzień będzie słonecznie więc zaczynamy zbiory Sejaka. Jeszcze nie wiem czy już jutro wyląduję na polu, mr. Cho raczej podejmuje decyzje na bieżąco.

Z Mama sprawa wygląda tak, że dzień po moim przyjeździe w fabryce pojawiły się wszystkie tzw. Mamy, które są zbieraczkami, dawno nie spotkałem tak pogodnych i pełnych życia starszych osób, babki chodzą zgarbione, ale jak trzeba to wrzucają na plecy 20 kg wór z chwastami!! Mam w fabryce jest bodajże 8 :) Dla mamusiek jestem białym hitem i jak tylko się widzimy to od razu słychać radosne śmiechy, pewnie żartują sobie że jaki to ja wysoki, jaki biały ..

 

 

Komentarze do wpisu (0)

do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl